Ptaki tańczą
żeby się rozmnażać. Jeśli ominęły cię lekcje biologii na twojej drabince
edukacji, to musisz mi uwierzyć na słowo. Zasada ogólnie jest prosta –
samiec pokazuje kolorowe piórka, wygina się na wszystkie strony i jest
upierdliwy na tyle długo, aż samica stwierdzi „ok, ten może być,
rozmnóżmy się”. Czyli coś jak u ludzi, nocne kluby, te sprawy.
Wdzianko szyte na miarę, bejbe. Zamówię modżajto…
Jeśli
jesteś jedną z osób które żenuje system „znam cię krótko ale ładnie się
prezentujesz, dobierzmy się w parę”, i twój dobór partnera jest
długotrwałym procesem polegającym na czym innym, to możesz sobie przybić
pionę z albatrosem (Diomedea exulans). Od dzisiaj ten ptak
stanie się twoją bratnią duszą. Już bez swojego dziwactwa pod względem
rozmnażania jest wyjątkowy – ot choćby ma największą rozpiętość
skrzydeł, prawie 4 metry. Weź miarkę, zobacz ile to a później pomyśl
sobie „ja pier…, jakie ptaszysko”. Żyje też dość długo jak na ptaki,
średnio 50 lat. Wyobraź sobie takiego długowiecznego, latającego giganta
za każdym razem gdy gołąb narobi ci na samochód, a później podziękuj
stworzycielowi/ewolucji.
Wielkość albatrosa na tle stada młodych Homo Sapiens
A wracając do tematu przewodniego…
Albatrosy
też tańczą. Ich problem polega na tym, że każdy z nich ma swój własny
unikalny taniec. Podobny w obrębie danej rodziny, ale nadal unikalny dla
każdego osobnika. Młode gdy są odchowywane obserwują tańce starszych,
uczą się tego, później wylatują w świat na dłuższy czas, a później
wracają praktycznie w to samo miejsce w którym się urodziły żeby znaleźć
swoją drugą połowę. Wyobraź sobie tą sytuację, dorastasz, później na
parę lat spadasz polatać nad oceanem, a później wracasz z myślą „fuck
yeah, te wszystkie samice”.
ok, pełno ich. Teraz już z górki… prawda panowie? Prawda?
I
tu zaczynają się schody. Gdy młody pan albatros zaczyna tańczyć z
samicą, i ich tańce różnią się od siebie, to instynkt mówi im „hej, to
się rusza inaczej niż ja. Czy to w ogóle albatros? Chyba nie, ok,
następny”. Ten proces trwa kilka lat, osobnik po osobniku, aż znajdzie
się ktoś odpowiedni.
Wyobraź
sobie jak bardzo to musi być frustrujące – kilka lat szukania partnera i
za każdym razem, gdy albatros myśli sobie „oh shit, ta jest podobna”
okazuje się, że nie jest. Boo-hoo, pomyliła kroki!
Aż
w końcu odnajdują się albatrosy z takim samym tańcem i… wróć. Nie
odnajdują, bo przecież każdy ma unikatowy taniec, więc to niemożliwe. Za
to odnajdują się albatrosy z tańcem najbardziej do siebie zbliżonym i
tu zaczyna się następny etap. Synchronizacja tańca. Doprowadzenie do
tego, żeby taniec był identyczny. Ile trwa – do końca nie wiadomo,
badacze chyba zawsze tracili cierpliwość, no bo poważnie – patrzenie na
dwa tańczące ptaki przez kilka lat nie jest przedmiotem niczyich ambicji
zawodowych. Tak czy siak, trwa to znowu długo.
Yes! Teraz tylko kilka lat i będzie moja!
Ale
gdy dwa albatrosy w końcu się odnajdą po paru latach, a później do
perfekcji zsynchronizują swój taniec, i przestaną być osobnikami z dwoma
unikalnymi tańcami, tylko parą z jednym unikalnym, wtedy poszukiwania
zostają zakończone. Sukces. Para wykonuje ostatni, opanowany do
perfekcji taniec a później jest ze sobą do końca życia i nigdy więcej
tego tańca nie wykonuje. Kurtyna opada, oklaski.
I tak właśnie poznałem twoją matkę.
Więc
jeśli jesteś jedną z osób które mają problem ze znalezieniem drugiej
połowy – nie przejmuj się, jesteś jak albatros. Tzn chyba, że będziesz
chciał z frustracji wyskoczyć przez okno. Wtedy nie,nie jesteś jak albatros, nie polecisz.